Przeszedł mi już foch, i udało mi się wreszcie ogarnąć te łożyska
Trochę długo się z tym zeszło, lewy robiłem wczoraj, a prawy dzisiaj.
Mam taki mały maraton w pracy, a to robiłem w przerwach między zadaniami oraz deszczem.
Kumpel przywiózł "lepszy" klucz, i górna śruba amortyzatora poddała się już bez walki. Generalnie chodziło tylko o to, żeby klucz był wygięty, i dobrze chwycił śrubę w tej miseczce poduszki.
Łączniki jakoś przetrwały tą operację, chociaż nie cackałem się z nimi, bo mam jeden w razie czego w zapasie.
Pozasłaniałem też od góry nowe łożyska, może to coś da, bo w moim przypadku stare lewe łożysko było zgnite, a wiadomo że ono właśnie jest nie osłonięte podszybiem. Prawe, które jest osłonięte, wyglądało całkiem nieźle, ale rozpadło mi się samo przy zdejmowaniu.
Trzpienie wycieraczek posmarowane smarem miedziowym, więc może na przyszłość nie będzie już takich scen z ich zdjęciem.
Operacja zakończona sukcesem
