Moja historia z olejem wygląda następująca:
Na początku była Selenia...

Potem, z racji tego, że Selenii musiałem dolewać a najtańsza to ona nie jest, postanowiłem zalać go Castrolem Magnatec'iem 5W-40. Po ok 3 miesiącach po przeglądzie stwierdziłem, że... OLEJU NA BAGNECIE PRAWIE BRAK !

Zalałem więc do pełna, wszedł niecały litr. Historia potem powtórzyła się, co mnie mocno zirytowało, ale stwierdziłem, że doczekam do kolejnej wymiany na przeglądzie. W międzyczasie musiałem jeszcze dokupić tego Castrola, bo zapas, jaki nabyłem na początku niestety już mi się wyczerpał

A do tego wszystkiego uświadczyłem wszystkich radosnych efektów zimowych, czytaj falowanie obrotów itp. Na tej podstawie stwierdziłem, że ten Castrol to mega syf i zdecydowałem się przenieść na coś, co polecił mi i znajomy mechanik, i kumpel zajmujący się częściami do samochodów, a mianowicie Valovilne'a MaxLife 5W-40. Olej kupiłem w hurtowni części motoryzacyjnych co zwie się Autoland -
http://www.auto-land.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;. W chwili obecnej owszem, silnik oliwę dalej pobiera, ale nie jest jej aż tyle, co i Selenii i Castrola, poza tym (podobnie jak
helletic) wychodzę z założenia, że w tej chwili jeszcze przepłukuje się to, co pozostało po poprzednim syfie.
Powiem Wam tak: ostatnio miałem wymieniany kołnierz przy dolocie powietrza przepustnicy (ta uszczelka pomiędzy przepustnicą a filtrem powietrza) i były na nim straszne ślady po zalepionym oleju - widziałem na własne oczy destrukcyjne działanie tego szlamu. Z resztą potwierdza to również
helleticw swoich wypowiedziach, tylko że on bazuje na doświadczeniach z Selenią
