Oprócz problemów z klimatyzacją w ostatnim czasie wczoraj miałem pewną "przygodę" z autem.
Jadąc autostradą natknąłem się na dość mocną ulewę, która trwała może 5 minut i po przejechaniu następnie kilku kilometrów zaczęła mi migać kontrolka "check engine" i auto straciło moc. Spokojnie wyciągałem około 100 km/h choć z dużym trudem ale najbardziej spadek był odczuwalny przy ruszaniu samochodem

. Przejechałem tak 60 km i dojechałem do celu gdzie auto postało około godziny i po odpaleniu problemu już nie było. Po około 20 km jazdy gdy wyprzedzając rozpędziłem się do około 110 km/h znów to samo: migająca kontrolka i spadek mocy ale tym razem dużo większy, max co mogłem wyciągnąć to 70km/h. Do tego zatrzymując się na pasie awaryjnym, jeszcze na zapalonym silniku, zaświeciły się kontrolki akumulatora i ciśnienia oleju

Podpiąłem się pod komputer, niestety miałem tylko kilka procent baterii, i na szybko odczytałem błędy: wypadanie zapłonu w 2 cylindrach i sonda lambda: brak odczytu lub poza zakresem. Zdążyłem jeszcze usunąć błędy nim laptop zdechł i po odpaleniu auta wszystko wróciło do normy. Następnie jadąc do domu około 100 km nic się nie działo ale już nie przekraczałem 90 km/h. Ktoś ma pomysł co się mogło stać? Może w ulewie jakiś czujnik się zalał i komputer zwariował. Dziś jeździłem trochę po mieście i też wszystko dobrze było.